Przylot
Na lotnisku czekała na nią Anna, przyjaciółka jeszcze ze szkoły podstawowej. Ich kontakty nie były może codzienne, ale od czasu do czasu dzwoniły do siebie. Anna została projektantką ogrodów, wyspecjalizowała się w tworzeniu ogrodów w zgodzie z filozofią zen. Po kilku latach pracy w Polsce zaryzykowała i ot tak, po swoim ślubie wyjechała do Japonii, najpierw do Tokio, a później zamieszkała w Osace. Ta japońska przygoda jak sama o niej mówi trwa już 12 lat.
Kornelia zawsze po cichu ją podziwiała za spontaniczność i odwagę, która pozwoliła na bardzo urozmaicone i ciekawe życie. Tego nawet jej zazdrościła, ale w takim dobrym znaczeniu.
Ze swoimi konkretnymi planami na każdy dzień z poranną kawą i lekturą codziennej prasówki stała się monotematyczna. Coraz bardziej to zauważała, chociaż jak mogła starała się to ukryć.
Nie chciała burzyć porządku dnia Annie, więc zatrzymała się w hotelu „Marofukuro”. Z dala od tętniącego życiem centrum, który zarekomendowała jej znajoma prokurator z Olsztyna, z którą miała okazję współpracować przy jednym ze śledztw, trudnych i powiązanych ze sobą miejscami.
Kiedy weszła do swojego pokoju, zdjęła szpilki, o których pomyślała po jaką cholerę je w ogóle brała. Przecież czeka ją sporo zwiedzania, więc definitywnie nie nadawały się do tego celu. Usiadła na łóżku i odetchnęła z ulgą. Po chwili wstała i poszła pod prysznic , jakby chciała zmyć z siebie wszystko co związane z szklistymi, nieruchomymi oczami, okaleczonymi kończynami czasem nawet bez. Zamknęła oczy, by nie wracał do niej obraz zrozpaczonych rodziców lub małżonków po stracie. Jak wytłumaczyć bez żadnych emocji to zło, które dotknęło ich bliskich.
Ubrała się w lekki, niezobowiązujący strój, zeszła do hotelowej restauracji. Zamówiła kawę i obserwując pozostałych gości czekała z rosnącą ekscytacją na Annę. Kiedy zobaczyła ją przez szklane drzwi, z jaką dziewczęcą wręcz werwą mimo lat przekroczyła próg z szerokim uśmiechem na twarzy, odczuła lekki niepokój, co też przygotowała na wypełnienie jej wolnego czasu.



Podziwiam ludzi, którzy potrafią zaryzykować i ruszyć w świat za swoją pasją i sercem.
OdpowiedzUsuńAle super! Wena Cię nie opuszcza!
Bardzo się cieszę, że poszłam za "ciosem" i postanowiłam wejść na nieznane mi prozatorskie wody. Tak, czasami taki szalony krok otwiera zupełnie nowe drzwi do innego świata wokół i w sobie :)
Usuń